15.01.2015

Nie jestem Charlie (?)


Jestem/nie jestem Charlie.
Nie zawracaj - zajmij się poważną robotą.
     Po tym, jak opadły emocje od ostatniego zamachu w Paryżu, Polacy (internauci, publicyści i politycy) znowu podzielili się na dwa obozy... Jesteś  czy nie jesteś "Charlie"? - domagają się odpowiedzi reprezentujący jedynie słuszną opcję, usiłując tym samym zawłaszczyć niezdecydowaną politycznie audiencję... I  tak właśnie rozpętano, nie wiadomo którą już z kolei, wojnę Polsko-Polską. Miłośnicy określenia  "lemingi" sami zachowują się jak te urocze, choć mało rezolutne stworzenia. Idąc za głosem "politycznego"  instynktu, bez znaczenia czy w prawo w prawo, czy w lewo - i tak biegną na skraj przepaści. Znany "Krul"  Europarlamentu wspaniale korzysta z okazji (i... wolności słowa) do zbicia medialnego kapitału. Stwierdzenie: "nie jestem Charlie" opublikowali zarówno dziennikarze: "lewacy" jak i "prawicowi psychopaci". Choć później usiłował elegancko tłumaczyć wypowiedź szacunkiem dla nigeryjskich ofiar-pierwotny cel został osiągnięty. Czy ktoś go za to ukarze? Jeśli spróbują - trzeba będzie się sprzeciwić. Jeśli nie - jakaś wolność słowa jednak  jest...
     Solidarność czy jej barak wobec CH ("charlie hebdo", tym skrótem będę posługiwać się w dalszej części postu)  tak naprawdę nie jest solidarnością dla, często przesadzonej, satyry tego tygodnika. We Francji żyje ponad 65 milionów obywateli, nakład CH stanowił 45-60tys. egzemplarzy, z których sprzedawano połowę, bądź mniej. Z reguły schodziło około 20-30tys. sztuk... w ponad 65-milionowym kraju! Widać ludzie sami czują, co jest właściwe, a co nie. Czym więc różni się zamordowanie 12 francuskich publicystów we Francji od 10tys. Nigeryjczyków w Nigerii?  Poprawność polityczna zakazałaby stwierdzenia, że Francuzi żyją głównie w Europie, a Nigeryjczycy - w Afryce. Politpoprawność jednak nie jest w stanie  temu faktowi zaprzeczyć...  Nie wiem, dlaczego "Krul" - "orędownik polskiego interesu" nagle przypomniał sobie o środkowo-zachodniej Afryce. Tzn. wiem. Zapewne chodziło o świętą zasadę, wyznawaną przez tych z parciem na szkło: "nie ważne jak mówią, byleby mówili". Wykraczając poza PR-owskie fortele - nie mamy obowiązku bronić Nigeryjczyków. Nie możemy jednocześnie bronić Kraju i  wysyłać mundurowych  do Nigerii. Owszem - politykiera temu zaprzecza, interweniując na Bliskim Wschodzie i szkodząc tym samym  Polsce. Żaden jednak akt prawny nie nakazuje nam walczyć o granice, suwerenność i konstytucję  Nigerii oraz jej Obywateli. Nigeryjczycy sami mają prawo (obowiązek!) o nie walczyć. Z kolei ślubowanie i przysięga polskich żołnierek, żołnierzy, policjantek oraz policjantów zobowiązuje mundurowych do ochrony RP. Bezsprzecznie muszą oni służyć Narodowi (polskiemu) oraz chronić polską Konstytucje. Atak 07.01.2015 nie był atakiem na wolność słowa w Afryce. Był symbolicznym atakiem na wolność słowa na Zachodzie. Dlatego też uważam, że granie na ludzkim sumieniu poprzez odwoływanie się do śmierci innych zamordowanych jest po prostu nieuczciwe - to przecież naturalne, że bardziej interesują nas konflikty w naszym domu, niż w cudzym - o ile ten konflikt bezpośrednio na nasz dom nie wpływa.
     Ja wiem, że w Nigerii mieszkają czarnoskórzy (ludzie!), więc od razu powstrzymam ewentualny bat na moje słowa - oskarżenie o rasizm. Zamordowanie niewinnych osób jest największą podłością, którą trzeba tępić, surowo karać i - przede wszystkim - starać się jej zapobiec. Żeby jednak móc skupić się na czyimś bezpieczeństwie, najpierw trzeba zadbać o swoje. Można to porównać do pani doktor, udzielającej pomocy w wypadku samochodowym. Co z tego, że rzuci się na pomoc poszkodowanemu kierowcy cysterny, jeśli najpierw nie zażąda pomocy straży pożarnej, która ugasi płonącą cysternę? Dopóki nie  skupimy się na własnym bezpieczeństwie, dopóty jesteśmy narażeni.
     Czy media miały w d*pie Jazydów, Chrześcijan, Żydow na  bliskim wschodzie??? (I Nigeryjczyków, i Boko Haram i pakistańskie dzieci w Peszawarze???). Przeczytałam i widziałam setki reportaży, wiadomości oraz publikacji na ten temat. Na czołówkach wziętych gazet, przez dobrych kilka dni. Również dzisiaj... o śmierci redakcji CH - już media trochę zapomniały - widać temat "się wypalił".
     I tak właśnie - jestem i nie jestem Charlie. Nie, to nie konformizm ani tchórzostwo. Ułamkowe uczestnictwo CH w mediach oraz moje ambiwalentne podejście do treści tego tygodnika sprawiają, że nie jestem Charlie. Jednak jako obywatelka Polski i mieszkanka Europy - chcę móc skrytykować inne poglądy, nawet ostro, bez powstrzymywania się od tej krytyki z obawy, że mogą mnie zabić. I dlatego też jestem Charlie.
     Ten konflikt niczemu nie służy... może oprócz zdobywania audiencji czy przyszłych wyborców. Chciałabym zobaczyć reakcję mediów, gdyby wszyscy uczestnicy powiedzieli: "jestem/nie jestem charlie. Nie zawracaj (d****) - zajmij się poważną robotą."

1 komentarz:

  1. Jeden dość znany bloger bardzo dobrze podsumował to :"Je suis Charlie" nie oznacza w żadnym wypadku "to fajna gazeta, polecam", ani "zgadzam się ze wszystkim co tam piszą". Oznacza "niezależnie jaka to gazeta i jak niski poziom reprezentuje, nie godzimy się na takie zbrodnie". Oznacza "w obliczu terroru jesteśmy w stanie solidaryzować się nawet z idiotami". W 100% się z nim zgadzam.

    OdpowiedzUsuń