Polska Zgoda


To, że dzielą nas poglądy nie oznacza, że nie łączą nas wspólne interesy.

    Ponad ćwierć wieku po transformacji ustrojowej w Polsce, zamiast wolnych mediów mamy karmiące się tanią sensacją, propagandowe tuby, służące jedynie do promowania swoich poglądów i do walki z tymi odmiennymi jak z prawa, tak i z lewa. Im mocniej - tym gorętsza dyskusja czytelników, tym większa sprzedaż, tym mocniejszy elektrorat. Skrajność mediów kreuje poglądy ich odbiorców, radykalizując i nastawiając Polaków przeciwko Polakom. Ci dzielą się na grupy, zajadle walczące między sobą - Rodacy kontra Rodacy, prawica kontra lewica, Katolicy kontra Ateiści i tak dalej. W polityczne kuluary wpadają gwiazdy, które toczą mrzonki o utopieniu przeciwników we krwi kolejnych przeciwników - Polaków oczywiście... i pociągają za sobą następnych, zradykalizowanych i zniechęconych przez skrajności przedstawiane w mediach. Oni nie będą różnić się niczym od bolszewickich zamordystów, jeśli dojdą do władzy. NICZYM, poza fałszywą flagą "słusznej sprawy".
    Ujawnianie afer z udziałem polityków nie tyle służy informowaniu społeczeństwa, co raczej walce o władze - te same media jednych aferzystów oskarżają, by innych bronić... - czy z prawa, czy z lewa - podrzucają nam tematy skrajne, zupełnie nieistotne dla dobra i bezpieczeństwa większości.
    Mam przyjaciół - prawicowców, narodowców - tworzą oni pełne, zgodne rodziny. Kobiety - żony, córki - są wykształcone, a rodzina dumnie patrzy na ich zawodowe osiągnięcia. Mężczyźni prowadzą domy ze swoimi partnerkami. Żadne z nich nie poparłby ograniczenia swobód człowieka (w tym kobiet) i jednogłośnie sprzeciwiają się patologicznej przemocy w rodzinie. Nikt nie uczestniczył w żadnych, huligańskich akcjach z kominiarką na twarzy i kamieniem w ręku. Cenię ich i szanuję.
    Mam przyjaciół o lewicowych poglądach - kobiety i mężczyzn, żyjących w heteroseksualnych związkach małżeńskich, tworzących silne rodziny, Patriotek i Patriotów. Celebrują co roku dzień 11 listopada. Ci starsi ode mnie działali w opozycji za czasów komunizmu w Polsce. Nikt z nich nie biega w lateksowych koszulkach z napisem "it's ok to be gay". Cenię ich i szanuję.
    To, co ich różni, to podejście do pewnych skrajności, stanowiących promil społeczeństwa: homoseksualistów, "obrazoburczych" zachowań i dzieł artystów (kilka na setki dzieł polskiej twórczości), aborcji (bo to, że co dziesiąte, żywe dziecko w Polsce jest niedożywione - ten temat nie poruszy ludzi tak, jak aborcja) itd. Właśnie te SKRAJNE i nieodzwierciedlające problemów większości kwestie skutecznie uniemożliwiają podjęcie dialogu w kwestiach naprawdę ważnych, w których zdania mamy podobne albo identyczne.
        W całej tej walce zapominamy o wspólnym interesie naszego Kraju  i zaczynamy oczerniać wszystkich, podług woli polityków - każdy ksiądz staje się pedofilem, lekarze i lekarki - konowałami, rząd - złodziejami, prawica - oszołomstwem, lewica - dewiantami, żołnierze - najemnikami, policja - oprawcami. Tracimy wiarę w nasz Kraj i wywołujemy wojnę Polsko-Polskę, choć wszystkich nas łączy wspólny język, jedna ziemia, kultura i wiele więcej. Bo jednak wśród wszystkich wyżej wymienionych każdy chce, aby rodzina była otoczona ochroną, pozbawiona przemocy i patologii, by mężczyźni i kobiety o odpowiednich umiejętnościach, bez faworyzowania czy dyskryminacji ani jednych, ani drugich, mieli równy dostęp do wybranych przez siebie ścieżek kariery, żeby prawa Polek i Polaków były prawami ważniejszymi niż roszczenia mniejszości narodowych i dyktatów Rosji, USA czy UE, by Kościół Katolicki stał wreszcie na straży wiary, nie polityki. Abyśmy cieszyli się prawdziwą wolnością słowa, bez obawy o utratę pracy czy zarzuty.
    Wywrotowcy i wykolejeńcy próbują tworzyć radykalne obozy - jedni uzurpują sobie prawo do decydowania, kto jest "prawdziwym Polakiem", a kto nie. Następni twierdzą, że kraj i narodowość to archaizmy, snując mrzonki o międzynarodowej wspólnocie miękkich idealistów. Historia już to zna - czy komuniści, czy niemieccy socjaliści, niedołężnie - jak widać - próbowali niszczyć narodowość. "Wczoraj" robili to za pomocą siły, dzisiaj - za pomocą słodkich słów, obietnic, a wreszcie gróźb. Wyciągnijmy wnioski.
    Zauważyłam, że łączy nas Wszystkich (normalnych) - tych trochę lewicowych, i tych trochę prawicowych, katolików, ateistów, "innowierców" i innych- naprawdę wiele. Wszyscy i Wszystkie pragniemy wolności, sprawiedliwości i szczęścia. Choć szczęście jest kwestią subiektywną, to świadomej jednostce może być ciężko ją osiągnąć bez wolności i sprawiedliwości właśnie... I gdyby ci "chcący" skupili się na tym, co nas łączy, a nie dzieli - to mielibyśmy naprawdę silny, zgodny Naród, będący w stanie chronić Polskę wolną, sprawiedliwą i suwerenną... Kompletnie nie powinny nas interesować waśni mniejszości światopoglądowych, ani ich dyktanda. To są - z oczywistych powodów - sprawy drugorzędne. Ważne, że Armia ta jest zjednoczona i dla jednego celu - wspólnej, wolnej, sprawiedliwej i patriotycznej Polski. Przestańmy skupiać się na drobiazgach, które dzielą, skupmy się na prawdziwym ogromie, który nas łączy.
    Wierzę w "złoty środek". Ufam inteligencji Polek i Polaków - właśnie za inteligencję cenię ludzi szczególnie. Wierzę, że rewolucja może dokonać się w białych rękawiczkach... i to bez ich brudzenia czyjąkolwiek krwią. Polacy -  polskie kobiety i polscy mężczyźni - wspólnie dla Polski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz