Kiedy stało się już oficjalne, że Komisja Europejska naprawdę, NAPRAWDĘ
(poważnie!) wysunęła podobny pomysł, śmiałam się podwójnie, a nawet
potrójnie. Zamiast "karania" niechętnych przyjmowaniu najeźdźców, dało
się im (tym niechętnym) możliwość [sic!] odstąpienia od udziału w
relokacji na rok czasu, pod warunkiem zapłacenia haraczu w wysokości,
bagatela... 250 tys. euro za każdego odrzuconego "uchodźcę". O, Unio
błogosławiona, dajesz nam możliwość zapłacenia 250 tys. za każdego, nieprzyjętego, muzułmańskiego imigranta, w zamian za
suwerenną decyzję?! Niezwykła to, pani, wyrozumiałość... Najpierw
rozśmieszył mnie ten PR-owy zabieg: tu przecież nie chodzi o karę, a o "możliwość". Jak zwał, tak zwał, jaki jest koń - każdy widzi, a "możliwość" nadal jest "karą" - jest więc tym samym koniem, tylko KE inaczej o nim mówi.
Druga rzecz, drugi mój ubaw, to kwota, którą mamy zapłacić , w zamian
za suwerenną, "antyuchodźczą" decyzję, a jej okres ważności - jak
wspomniałam - wynosi ROK. Pomijając rok przestępny - to 365 dni, a potem
kartkujecie kolejne miliony: 1 nieprzyjęty uchodźca = OKOŁO
4,4pln*250kilo eur = 1100000pln za jedną osobę w stosunku rocznym.
Zarabiam (po zaokrągleniu w górę) 3,4% ten kwoty w ciągu roku,
jednocześnie najwspanialszy mężczyzna na świecie (czyt. mój Mąż) - ok
4%... centyl. Mieszkamy, tankujemy nasz samochód, utrzymujemy z tej skromnej
kwoty siebie, kochane Dziecko, nie bidujemy, niczego nam nie brakuje,
czasem ciut skromniej, ciągle dobrze, wciąż zostaje nam tyle, by
pojechać na wakacje, fajne wakacje. Mogę też zaprosić Męża na
kolację (bo zarabiam, bo równouprawnienie, bo ukochany mężczyzna po
prostu zasługuje na niespodzianki i prezenty, drogie panie(!)...), możemy
też czasem ofiarować komuś, kto ma mniej - wciąż stać nas na to. Ogromne
są zatem potrzeby tych naszych "uchodźców" albo niezrozumiale wysokie
kwoty pochłania zakwaterowanie ich w ośrodku dla "azylantów". Co więcej,
za portalem euroislam.pl: "Koszt
utrzymania jednego uciekiniera, ubiegającego się o status uchodźcy,
wynosi dziennie 35 euro – za tę sumę można pomóc w Afryce czy Azji aż
siedmiu osobom." https://euroislam.pl/nie-zgadzajmy-sie-na-relokacje-stanowisko-stowarzyszenia/ - to mówi wiele albo za dużo o "polityce imigracyjnej" Unii Europejskiej.
Pytam więc: do czyjej kieszeni trafiają te miliony? Nie, nie służb, nie
szeregowi strażacy i panie od ognia, nie lekarze, nie lekarki, nie
panowie pielęgniarze, nie pielęgniarki będą sprawniej działać dzięki tym
250tys./os. Wspomniane służby mają określony, zupełnie oficjalny
budżet, działają w zakresie odgórnie określonych, zarówno prawnych i
finansowych możliwości - to nie są docelowi beneficjenci tego
idiotycznego pomysłu. W obliczu kryzysu imigracyjnego całkiem obrazowo
dokumentują powyższy fakt doświadczenia lekarki czeskiej narodowości: http://prawy.pl/10982-szokujacy-list-czeskiej-lekarki-opiekujacej-sie-w-niemczech-imigrantami/ - wszystkie służby działają jak dotychczas, a przy takiej ilości nowych "pacjentów" stają się coraz bardziej niewydolne. No to na co pójdą te
pieniądze? Kto je dostanie??? Poważnie i całkiem szczerze Wam
odpowiem... nie mam ZIELONEGO pojęcia. Albo mam...
Trzecią rzeczą, która rozbawiła mnie najbardziej to fakt, że pomysł
250tys/uchodźcę przyniesie skutek zupełnie odwrotny od zamierzonego -
nie będzie z tego mld euro na walkę z tzw. "kryzysem uchodźczym" , a
będą kolejne "exity" krajów członkowskich, czytaj: rozpad całej Unii,
Unii w obecnej formie. I, z całego tego, szalonego, niesamowitego
pomysłu, to właśnie rozbawiło mnie najbardziej - Komisja Europejska, na
oczach milionów, w imię utrzymania europejskiej solidarności, brutalnie i
bez mrugnięcia okiem, tą solidarność wykańcza.